O tym, jak Nasze Magiczne Encanto PRÓBUJE łamać schematy

encanto door

Ostatnimi czasy Disney rzadko sięga po całkowicie nowe produkcje – woli opierać swoją działalność na kontynuacjach znanych hitów czy ich wersjach live action, co z założenia ma im zapewnić większą publikę (dzieci zainteresowane nową dla nich animacją + rodzice, którzy zachwycali się jej pierwowzorem 30 lat wcześniej). Wszyscy wiemy, że nie kończyło się to najlepiej. Gdy pojawiło się Encanto nie było żadnej pewności, że chwyci – jasne, wciąż próbowano zainteresować potencjalnego widza kolumbijską kulturą oraz muzyką stworzoną przez Lina-Manuela Mirandę, ale nowe historie, nie mając tej z góry określonej i pewnej grupy fanów, nigdy nie dają pewnego zarobku. Mnie jednak zainteresował widoczny już w trailerze odwrócony motyw wybrańca – gdy przyzwyczailiśmy się, że główny bohater książek czy filmów musi okazać się tym jedynym, tym wybranym, tym, który odkrywa w sobie niezwykłe moce, który wyróżnia się na tle społeczeństwa i ma dzięki temu uratować świat, tak Encanto proponuje nam zarys zgoła inny: to tu, w magicznej od pokoleń rodzinie, trafia się jedna Mirabel, która jest całkiem zwyczajnym i wręcz nieprzydatnym człowiekiem. 

Należałoby się jednak zastanowić, czy wspomniany odwrócony motyw wybrańca w tym tytule faktycznie wymyka się popularnym schematom: przecież w świecie, w którym wszyscy posiadają wyjątkowe moce, nasza główna i najbardziej ludzka bohaterka znowu jest kimś się wyróżniającym na ich tle, kimś innym, niepasującym, wyjątkowym; nadal jest pewnego rodzaju wybrańcem (chociaż nie takim, do jakich przyzwyczaiła nas popkultura), który z jakiegoś nieznanego pozostałym postaciom powodu charakteryzuje się odmiennymi cechami i właśnie dzięki nim musi "uratować świat". W wypadku Encanto twórcy jednak zdecydowali się podkreślać, że nasza Mirabel jest raczej uważana za czarną owcę rodziny, niż personę z jakimś większym i początkowo nieznanym acz znaczącym celem. 

nasze magiczne encanto analiza

Będąc już przy przełamywaniu pewnych popularnych schematów warto zaznaczyć, że Encanto jest pierwszą animacją Disneya, w której główna bohaterka nosi okulary. Z jednej strony stanowi to niezwykły postęp w tworzonym przez popkulturę światopoglądzie, gdzie do tej pory okularów się unikało lub też otrzymywały je jedynie postacie inteligentne, czy wręcz "kujony" i osoby z wyraźnymi brakami w kategorii umiejętności społecznych i kontaktach międzyludzkich, tymczasem współcześnie okulary stały się standardowym dodatkiem dla wielu z nas (niektórzy przecież inwestują w zerówki). Z drugiej jednak strony zauważmy, że Mirabel w okularach owszem, jest główną bohaterką, jednak nadal tą nieco gorszą od innych (bo bez mocy), która próbując pomóc często szkodzi, do tego jest wciąż niezauważana lub nawet odtrącana. Twórcy więc, świadomie lub nie, nadal pokazują, że jak w danej grupie społecznej ma pojawić się okularnik, to będzie jakiś nie-ten-tego. Więc trochę produkcja chce łamać schematy, chce wychodzić ze strefy komfortu, ale pod ładnie utkaną kołderką pierwszego wrażenia – zarówno motywem wybrańca, jak kwestią okularów – szybko wraca na standardowe tory. 

Nasze Magiczne Encanto ma jednak w sobie coś, co widzów przyciągnęło i zachwyciło – z pewnością są to te wyżej wspomniane lepiej lub gorzej zrealizowane modyfikacje popularnych motywów, które nawet bez zbędnej analizy dostarczają odbiorcy lekkiego powiewu świeżości, ale za efekt ten odpowiadają także charyzmatyczne postacie, z których każda ma swoją odrębną historię i tworząc obraz dużej rodziny pełnej nieporozumień, niedopowiedzeń i narzuconej presji pozwala się nam na współodczuwanie i utożsamianie się z wybranymi, pozostawiając z tyłu naszych głów pewien morał i refleksję. Całość dopełnia idealna do tupania nóżką do rytmu muzyka i utwory stworzone przez Lina-Manuela Mirandę – największym powodzeniem cieszy się chyba "We don't talk about Bruno", ale też sama postać tego bohatera wydaje się jednym z ciekawszych elementów całej produkcji. 

nasze magiczne encanto opinie

Encanto dostępne jest także w polskiej wersji językowej. W dubbingu udział wzięli m.in. Cezary Pazura, Anna Szymańczyk, Natalia Piotrowska-Paciorek, Przemysław Glapiński czy Antoni Scardina, a więc nazwiska, które znamy ze scen musicalowych.

Ogólnie mam wrażenie, że Encanto to taka animacja, podczas oglądania której można czuć lekkie znudzenie i dopiero po zakończeniu seansu, gdy zaczynamy myśleć o poszczególnych wątkach i bohaterach, zaczynamy ją coraz bardziej doceniać (chociaż możemy wtedy zacząć też dostrzegać pewne dziury logiczne czy właśnie nie-tak-nowatorskie podejście do tematu, jak początkowo myśleliśmy). Podobnie jest z piosenkami, które nie zapadają w pamięć przy pierwszym odsłuchu, jednak wystarczą jeszcze dwa replaye na Spotify, by na długo nie móc ich wyrzucić z głowy. Finalnie Disney, zamiast wracać do kontynuacji starych hitów, stworzył całkiem dobrą produkcję oryginalną i mam nadzieję, że tym tropem pójdzie jeszcze nie raz.

PS. Encanto wpasowało mi się w zasadzie w 3 kategorie w wyzwaniu filmowo-serialowym. Muszę pomyśleć, do którego faktycznie go zakwalifikować. A wyzwanie znajdziecie TUTAJ.

Zaobserwuj Wybredną Marudę, by niczego nie przegapić!

ZOBACZ TAKŻE: